Zespół końskiego ogona




Witajcie,

Ostatnio pisałam o zespole „zimnego” ogona, dzisiaj pora na zespół tzw. końskiego ogona. Co ważne- obu tych chorób nie należy mylić. Mimo, że wyglądają podobnie.

Zespół końskiego ogona u psów?

pielegnacja_konskiego_ogona

Zwężenie kanału lędźwiowo-krzyżowego u psa, czyli zespół końskiego ogona.

Choroba zwana potocznie zespołem uciskowym końskiego ogona (Cauda equina syndrom) wywołana jest zwężeniem kanału kręgowego w odcinku lędźwiowo-krzyżowym, prowadzącym do ucisku ostatnich korzeni nerwów lędźwiowych, korzeni nerwów krzyżowych oraz ogonowych, czyli grupy nerwów tworzących tzw. ogon koński. Może zostać również upośledzone ukrwienie tych nerwów, poprzez uciśnięcie naczyń krwionośnych w zwężonym kanale kręgowym.

Zespół końskiego ogona jest chorobą spowodowaną uciskiem na nerwy rdzeniowe. Czasami o chorobie mówi się „zwyrodnienie kręgosłupa jak u ONa”, gdyż najczęściej spotykana jest właśnie u psów tej rasy czyli u owczarków niemieckich (ON). Choroba najczęściej występuje u psów, natomiast u kotów spotykana jest dość rzadko. Najbardziej predysponowane na postać wrodzoną choroby są psy ras małych lub średnich (border collie) w wieku 3-8 lat, natomiast postać nabyta najczęściej pojawia się u samców psów ras dużych (owczarek niemiecki, labrador, owczarek belgijski, bokser, rottweiler), a średni wiek, w którym występują pierwsze objawy wynosi 6-7 lat. Procesem chorobowym objęty jest układ nerwowy pokrywający połączenie lędźwiowo-krzyżowe, co wiąże się z pojawianiem się różnych objawów, związanych z różnego stopnia uciskiem korzeni nerwów rdzeniowych, które niekoniecznie od razu sugerują opisywane schorzenie.

Przyczyny

Przyczyną choroby jest zwężenie kanału rdzeniowego między ostatnim kręgiem lędźwiowym a kością krzyżową. Powoduje to ucisk na nerwy rdzeniowe, które prowadzi zapalenia, niedokrwienia i w końcu trwałego uszkodzenia włókien nerwowych.

Najczęstsze choroby, prowadzące do zwężenia kanału rdzeniowego:
– bakteryjne zapalenie kręgów,
– dyskopatia,
– nowotwory kręgosłupa,
– zmiany zwyrodnieniowe kręgów lędźwiowych i kości krzyżowej,
– urazy (złamania, zwichnięcia),
– wrodzone wady kręgosłupa.

Objawy

Objawy pojawiają się u psów pomiędzy 3, a 7 rokiem życia. Wyjątkiem są psy z wrodzonymi wadami budowy kręgosłupa, gdyż u nich pierwsze objawy mogą wystąpić już w 8-10 miesiącu życia.

Schorzenie to jest chorobą postępującą, z upływem czasu nacisk na nerwy zwiększa się, co jest przyczyną coraz to większych uszkodzeń. Objawy choroby pojawiają się bardzo powoli, z miesiąca na miesiąc pogarszając się. U niektórych psów występują wszystkie objawy naraz, u innych – tylko część, bądź nawet tylko 1 symptom choroby.

Zajęcie korzeni nerwu sromowego powodować może nietrzymanie moczu i kału (czemu dodatkowo mogą towarzyszyć infekcje odpowiednich układów), natomiast zajęcie nerwów ogonowych – osłabienie lub porażenie ogona (ogon zwisa bezwładnie lub jest podwinięty, a zwierzę nie może go podnieść do góry).

Spaczone czucie często może być powodem wykonywania samouszkodzeń przez zwierzę. Objawy rozwijają się wiele miesięcy i mogą być obserwowane z różnym nasileniem i kombinacjami, a po wysiłku fizycznym nasilają się znacznie z pojawieniem się ogólnej słabości zwierzęcia.

Główne objawy zespołu końskiego ogona: 
– osłabienie tylnych kończyn,
– problemy ze wstawaniem,
– problemy z chodzeniem (plątanie się nóg),
– kulawizna jednej lub obu tylnych kończyn (czasem okresowa),
– w zaawansowanym stanie: zanik mięśni, problemy z oddawaniem moczu i kału,
– całkowite porażenie (niedowład) kończyn.
– ból w okolicy lędźwiowej,
– ból jednej lub obu tylnych kończyn,
– ból podczas podnoszenia ogona powyżej zadu,
– ból podczas wysiłku (np. skok, wstawanie),
– piszczenie, skomlenie lub wycie spowodowane bólem,

Diagnoza

Ciężko jest zdiagnozować zespół końskiego ogona, gdyż objawy mogą występować również przy innych chorobach. Aby to zrobić, należy przeprowadzić ogólne badanie kliniczne, badanie ortopedyczne i neurologiczne. To ostatnie daje możliwość całkowitego potwierdzenia zespołu końskiego ogona. Następnie, wykonuje się zdjęcie RTG oraz rezonans magnetyczny, który ukazuje dokładny wygląd rdzenia kręgowego.

Jak leczyć?

W przypadku zespołu końskiego ogona leczenie można przeprowadzić w dwojaki sposób:

nieoperacyjnie (zachowawczo) lub operacyjnie.

Wybór metody zależy od objawów choroby i stopnia jej zaawansowania.

Leczenie nieoperacyjne (zachowawcze) – stosuje się je w przypadku, gdy choroba przebiega dosyć łagodnie i nie ma poważnych zaburzeń neurologicznych. Polega ono na podawaniu zwierzęciu leków przeciwbólowych i ścisłym ograniczeniu ruchu (na okres 4-6 tygodni spacery ograniczone do minimum). U psów, u których wystąpiło zapalenie kręgów, podaje się dodatkowo przez długi czas (6-8 tygodni) antybiotyki. Lekarze zalecają również wykonywanie specjalnych ćwiczeń, które wspomagają mięśnie tylnych kończyn.

Leczenie operacyjne – stosuje się je u psów, u których: choroba trwa kilka miesięcy, wystąpiły poważne zaburzenia neurologiczne, leczenie zachowawcze nie przynosi rezultatów bądź są ono krótkotrwałe, stan zdrowia szybko się pogarsza i pojawiają się kolejne, coraz bardziej poważne objawy. Zabieg polega na poszerzeniu kanału rdzeniowego i usunięciu ucisku na nerwy. Chirurg usuwa operacyjnie fragmenty kręgów i ewentualnie zmienione dyski. Najlepsze rezultaty uzyskuje się u psów z krótką historią choroby, gorsze – u tych z długą, jednak i u jednych i u drugich zabieg przynosi ulgę od bólu i całkowicie likwiduje nacisk na nerwy. W okresie rekonwalescencji stosuje się silne środki przeciwbólowe i rygorystycznie ogranicza aktywność ruchową psa na okres 6 tygodni.

 Wpis powstał na podstawie informacji ze strony https://www.vetopedia.pl/article87-1-Zespol_konskiego_ogona_.html

Pozdrawiam,

Edyta Gajewska

Choroba Chili




Witajcie,

Kto śledzi naszego fanpage na facebooku ==> www.facebook.pl/goldenmajko

ten wie niestety, że ostatnio mamy nie zbyt mile przygody. Kolejny raz w ciągu 5 tyg niestety weterynarz… Najpierw zaczął Mojo starciem z dzikiem w czerwcu ledwo się chłopak wygoił to Chila dostała zimny ogon… Ledwo ogon się naprawił to popsuł się żołądek. Tyle tylko że Chila napędzila nam mega stracha. Dzisiaj i wczoraj (10 i 11 sierpnia) spędziłam ponad 13h łącznie w klinice weterynaryjnej. Litry kroplowek podanej glukozy zastrzyków dozylnych przeciwzapalnych, przeciwwymiotnych, rozkurczowych i chemioterapeutyków, rtg, usg, badania krwi, badania na parwowiroza. Na szczęście negatywna … Jeszcze do dzisiaj do południa pies bardzo słaby. Tak słaby że strach na poważnie zaczął zaglądać mi w oczy. Niestety 12 sierpnia Chili wcale nie czuła się lepiej. Brak poprawy.

Chila niestety dalej nie ma apetytu. Stan zapalny jelit opanowany, natomiast żoładek dalej pozostaje problemem. To już trzecia doba leczenia. Udało się ustalić, że to nie wirusowe a bakteryjne podłoże (przynajmniej tak mówi wet).

Przy okazji zastanawiam się co ewentualnie może być. Moje oba psy jedzą to samo, chodzą na spacerach razem. Jeden chory drugi zdrowy.

Pomyślałam, może to rośliny trujące w ogrodzie? Jednak, jak otworzyłam ten artykuł, stwierdziłam, że ogród powinnam zrównać w pień, i zostawić same kamienie i trawę.

Chila na szczęscie nie je roślin ogrodowych poza bratkami, a jak mówi jej hodowca- wszystko wyszłoby na wynikach wątroby- więc porzuciłam opcje zatrucia rośliną z ogrodu.

W każdym razie, bardzo BARDZO ważna lektura! Poczytajcie, a się… przerazicie!
Lista jest ogromna! ==> http://www.swiatczarnegoteriera.republika.pl/a-zdrowie_profilaktyka_szkodliwe.html

13 sierpnia spanikowana brakiem poprawy zmieniłam klinikę weterynaryjną, zjechałam cały Wrocław z jednego końca na drugi aby w końcu dotrzeć do innego lekarza. Zmiana leczenia i oczekiwanie…

15 sierpnia Zmiana leczenia pomogla!!! Chila wraca do zdrowia. Czeka nas kontynuacja leczenia przynajmniej do końca tyg a potem zobaczymy jak wyniki. Chila je pije chodzi na spacery ma apetyt i generalnie poprawa jest olbrzymia. Kamień z serca! Było mnóstwo strachu.

16 sierpnia 

W obliczu ostatnich wydarzeń, troszkę Was zaniedbałam. Jednakże, głowa jest ciągle pełna pomysłów i przemyśleń także, nie martwcie się wszystko nadrobimy!

Wiadomość z pierwszej chwili, Chilunia czuje się już zdecydowanie lepiej. Kontrola stanu nerek nastąpi w piątek, jednakże ten okropny wynik ostrego zapalenia który zdiagnozowano w niedzielę (w czwartek jeszcze wszystkie parametry biochemiczne organów były bardzo dobre), w poniedziałek był już o połowę niższy.

Dla tych, którzy nie wiedzą. Za nerki odpowadają m.in takie parametry jak stęzenie mocznika i kreatyniny.

U psa kreatynina w parametrzach normy to 0,8-1,7 md/dl, mocznika zaś od 20-50 mg/dl.

W niedzielę wieczorem nasza Chili miała mocznik powyżej 300, kreatyninę 3,19.

Po podaniu leków i kroplówki (0,75 l płynu Ringera) wynik w poniedziałek rano to kreatynina 2,1 mg/dl, mocznik zaś spadł do 141,1 mg/dl. Ulga ogromna, ale nie całkowita.

Kontynuacja leczenia to antybiotyki plus leki ograniczające zapalenie błony śluzowej. Wszystko domięsniowo i podskórnie. Nie podajemy jej doustnie leków aby ominąć i tak słaby żołądek.
Zresztą, po uprzednich wymiotach podanie doustne byłoby wielce ryzykowne.

Przez cały ten tydzień Chilunia dostaje kroplówki plus swoje lekarstwa.

W piątek będziemy znów badać krew i w zależności od tego zastosowane będą kolejne kroki- oby nie konieczne się okazały.

Trzustka, wątroba, poziom cukru już wszystko w normie.

Apetyt dopisuje, jednak dieta musi być zachowana. Ponieważ Chila nam baaaaardzo schudła (nie przyjmowała żadnego pokarmu przez 5 dni) wylądowała na specjalistycznej weterynaryjnej karmie aby odciążyć żołądek jednak dostarczyć jej skłądników niezbędnych do powrotu do zdrowia.

Dostaje także tzw. nutri drinki czyli RC Convalescence- który podawany jest psom po operacjach, anorektykom i psom niedożywionym.

Mojo jest bardzo zdziwiony dlaczego jego koleżanka, je tak czesto w obecnej chwili- a on biedny nie. Wyczekuje więc, aż Chila zostawi resztę jedzenia w misce i czyści po niej na błysk zastawę z której młoda spożywała pokarm. Jednym słowem mam w domu psa zabidzonego wychudzonego i drugiego który nie dość że jego kupa futra dodaje mu conajmniej 5 kg to jeszcze ucztuje on ponad normę ze względu na obecną sytuację zdrowotną w rodzinę. Mojo narzekać nie może… 😉

Pozdrawiamy Was.

Edyta

Zawód weterynarza od zaraz- jak nie diagnozować przez internet!

Witajcie,

I teraz pytanie do Was? Kto pisze na forach internetowych? Te osoby, u których lekarz dokładnie wytłumaczył co i jak… czy te, które nie uzyskały wystarczających informacji?

darmowe-zdjecia-1

Pies choruje, jest apatyczny, ma nagłe dolegliwości, niepokoją nas wyniki badań czy też zauważamy jakieś zmiany w zachowaniu, a w zasadzie cokolwiek co mogłoby w nas wywołać obawy o zdrowie naszych czworonożnych podopiecznych… Co robisz?* Szukasz rozwiązania na własną rękę? Pytasz znajomych, rodziny? Odpalasz internet i googlujesz? Rejestrujesz się na forach lub logujesz na tych na których jesteś zarejestrowany? Piszesz na grupach na FB szukając odpowiedzi na pytanie? Czy zapinasz psa na smycz i biegniesz do wterynarza?

*Niepotrzebne skreślić.

Możliwości jest wiele, prawda? Kto z Was, przyznać mi się tu szybciutko- korzystał z porad w sprawie zdrowia przez internet? Domyślam się, że jest nas sporo. Tak zgadza się, ja też tak robiłam. I dalej robię. przy dolegliwościach różnego rodzaju, szukam informacji w internecie.

No dobrze, więc skoro już wiemy jak byśmy się zachowali, przeanalizujmy taką sytuację…

Zaraz, wróć, od początku. Skąd pomysł na ten post? A stąd, że zazwyczaj nie biorę udziału w tego rodzaju „diagnozach internetowych”, jednakże tym razem byłam o to poproszona. Wiadomo, zrozumiałe- jak siła wyższa to i wszędzie szukamy pomocy, a może ktoś inny ma podobne doświadczenie i wpadnie na pomysł szybciej niż lekarz? A bo to, mało jest sytuacji, kiedy (nie odejmując kompetencji wszystkim) lekarz weterynarii jest, mówiąc delikatnie „taki sobie” i irytuje nas brak jego zaangażowania albo szukanie rozwiązania tam gdzie go nie ma? Zdarza się, prawda? W końcu jedną z najwazniejszych rzeczy w posiadaniu psa- to mieć dobrego weta!

No to, teraz powracając do tematu, zostałam poproszona o możliwą pomoc, bardziej pod kątem, doświadczenia „Czy spotkałam się z taką sytuacją gdzie pies ma takie i takie objawy”. Pomyślałam, podałam swoje propozycje i ok. Jednakże zainteresował mnie wątek. Symptomy były poważne, pierwsze diagnozy obalone przez weterynarza, no to szukaj wiatru w polu, psu się nie poprawia. Po kilku dniach pieseczek dalej chorował. Na szczęscie zrobiono wyniki krwi. Wyniki krwi, szybko przejżałam (no skoro już zainteresował mnie ten wątek, byłam ciekawa- dla własnego doświadczenia- co to może być) wynik i myślę sobie jasna cholera, nie ciekawe, bardzo nie ciekawie. Wiec udzialiłam się w dyskusji, gdzie właściciele – szukali (można to tak nazwać) poniekąd- informacji co to może być. Wyszukałam nawet publikacji naukowej na ten temat (lubie mieć twarde dowody, a nie jakieś takie pitu pitu) przesłałam, napisałąm jeszcze raz co to może być i co ja bym zrobiła. I okej.

Jednocześnie właścicielka pieska, jak się okazało nie przekazywała nam (może nie mogla poprostu bo sama miała utrudnione zadanie) wszystkich informacji. Wszystko to spowodowało dwie rzeczy. 1) Sytuacja psa była poważna, a wszyscy chcieliśmy pomóc. 2) nie mieliśmy pełnych danych przez co byliśmy skołowani i wprowadzeni w błąd. Skutkowało to tym, że osoby udzielające „pomocy” miały wrażenie, że wterynarz nie ma pojęcia co psu jest, podaje psu cyt. „jakieś leki”, pies ma bardzo słabe wyniki i w dodatku podejżewaliśmy najgorszego- Babeszejozy. O Babeszejozie pisałąm TUTAJ. Jak wiecie w przypadku tej choroby, należy działać błyskawicznie. Nie ma czasu na zastanawianie sie weta „hmmmm co tu zrobić” bo liczy się każda godzina.

Ponaglaliśmy więc właścicielke aby czym prędzej udała się do weta, zrobić rozmaz i podać lek- jeśli rozmaz potwierdzi choroby odkleszczowe. Przerażeni, czekaliśmy. Jak się po chwili okazało piesek już od kilku dni dostawał „jakiś lek” i włąśnie w kierunku chorób odkleszczowych.

Poprostu, nie mieliśmy pełnych informacji i stąd całe zamieszanie w okół sprawy.

Jaka lekcja z tego płynie? Po pierwsze szukajcie informacji ze sprawdzonych źródeł, najlepiej jakieś publikacje medyczne- czesto są to bazy naukowe. Pytajcie weterynarza o wszystko, nie dajcie się zostawić w takiej „bezwiedzy”. Jeśli pytacie na forach czy w innych miejscach w internecie o porady, to udzielajcie pełnego kompletu informacji. To pomaga w dwie strony. Bo zawsze ktoś, kto ma doświadczenie w danym kierunku może podsunąc rozwiązanie- a dla was to lepiej bo „hura” wiemy co dolega. Jednakże przede wszystkim w razie jakichkolwiek wątpliwośći radzę bezwzględnie zasięgnąc porady lekarza weterynarii. 

Dobry weterynarz to podstawa, w końcu psy nie mówią i nie piszą smsów.

Szukanie informacji jest normalnym zachowaniem, jednak nie można sugerować się  tylko tym co ludzie napiszą lub podpowiedzą- jeśli nie są fachowcami w danej dziedzinie. W dziedzinie zdrowia psów- fachowcem jest weterynarz.

Podsumowując:
1) w razie wątpliwości idź do weterynarza
2) pytaj, szukaj ale podawaj pełne informacje nie wprowadzając w bład innych (tym samym wprowadzasz w błąd siebie- ludzie podają Ci wtedy błędne rozwiązania)
3) szukaj w ksiązkach, publikacjach naukowych, na sprawdzonych stronach z gruntowną wiedzą

Pozdrawiam,
Edyta

PS. Jeśli podobał Ci się wpis, udostępniaj i komentuj. Dzięki!